Jak obiecałam, tak piszę, co tam u mnie ciekawego się dzieje.
Muszę szczerze powiedzieć, że zaczyna mi się podobać na tym świecie i w tej rodzince. Każdego dnia dostaję świeże i ciepłe posiłki, mam sucho w pieluszce, każdy chce ze mną rozmawiać i pokazywać mi kolorowe rzeczy zwane grzechotkami. Dowiedziałam się, że te zabawki odziedziczyłam po Kamilce. Kiedy tylko płaczę, Ona niezwłocznie biegnie po grzechotki i próbuje mnie rozśmieszyć, machając tym przed oczyma.
W ogóle moja Siostra jest fajna. Lubię, kiedy się do mnie przytula, bo wtedy Jej włoski tak mnie miło łaskoczą. Śpiewa dla mnie piosenki i tańczy. Nauczyła się wymawiać moje imię, a to duży sukces.
W związku z tym, że jestem zadowolona z życia, postanowiłam zacząć się uśmiechać i wydawać - niezdefiniowane przez żadne słowniki - dźwięki. Widzę, że sprawia to wszystkim niesamowitą frajdę!
Moim marzeniem jest stale być przy piersi Mamy, ale to chyba nie jest realne. Muszę przecież robić coś innego niż tylko jeść, bo za bardzo utyję.
Nade mną pojawiły się cztery zwierzaki z karuzelki, w które lubię się wpatrywać, ucinam sobie z nimi też długie pogawędki. Potrafię też już trochę boksować i właśnie przy pomocy wspomnianych zwierzaczków trenuję ten sport.
Kąpiele wieczorne stały się dla mnie istnym hitem. Na początku tego nie doceniałam, a teraz płaczę rzewnymi łzami, kiedy tylko muszę wyjść z wody. Ale pocieszam się, że jeszcze tyle kąpieli przede mną.
Mam donośny głos, o czym przekonują się prawie codziennie moi Rodzice i jak coś mnie zdenerwuje, nie waham się go użyć :) Najdobitniej przekonała się o tym pani doktor, do której udałam się po szczepionkę, a raczej dwie. Wcale to rozbieranie i kłucie mi się nie podobało, a słyszałam, że to jeszcze nie koniec. Ale może, jak głośniej będę krzyczeć, to dadzą mi spokój?
Kiedy na dworze dopisuje pogoda, zwiedzam moje miasto rodzinne. Może jeszcze za dużo nie widzę, bo tylko budę wózka, niebo z chmurkami bądź drzewka, to muszę powiedzieć, że bardzo mi się ono podoba.
Co tydzień cała nasza rodzinka wybiera się do kościoła. Na Mszy, ku zmartwieniu Mamy, często się budzę, bo też chciałabym dołączyć się do śpiewów, które mnie budzą. Ale Mama jest innego zdania i daje mi smoczka z kaczuszką. Nie pozostaje mi nic innego jak pogrążyć się znów we śnie i spróbować za jakiś czas. Może Mama zmieni zdanie...?
Tak pokrótce wygląda moje życie. Wszystko jeszcze przede mną, więc zapraszam Was do ponownych odwiedzin mojej stronki.
4 sierpnia 2007 r.
|