Po długiej przerwie powracam, by znów opowiedzieć Wam, co tam u mnie słychać.
Jak się na pewno domyślacie, rosnę i rosnę. Jestem wyższa, ale mam też więcej włosów i nie denerwuje mnie przez dłuższy czas spineczka jako ozdoba mojej małej główki.
Ostatnio trochę chorowałam i w związku z tym moja waga się zmieniała. Nie wiem nawet, ile teraz ważę. Ojej, zapomniałam, że to musi być tajemnicą każdej kobiety. Więc buzia na kłódkę!
Umiem już sama jeść widelcem lub łyżeczką, ale daleko mi do przestrzegania zasad savoir vivre-u. Picie z kubeczka nie stanowi już dla mnie żadnego problemu. Kiedy tylko wypiję jego zawartość, wołam do Mamy: "chcesz?", co w wielkim uproszczeniu oznacza, że Anetka chce więcej pić. Może to trochę skomplikowane gramatycznie, ale najważniejsze, że rozumiemy się w kwestii zasadniczej.
Umiem już mówić wiele słówek, którymi posługują się dorośli. Czasem chciałabym powiedzieć tak, jak oni, ale coś dziwnego i zupełnie niepodobnego wychodzi z moich ust. No cóż, jeszcze zobaczycie, jak będę dużo mówić...
Czyszczę sama swoje wszystkie 16 ząbków. Z wielkim zaangażowaniem myję buzię, nosek, uszka i oczywiście rączki!
Moja Mama się martwi, że nie chcę się bawić niektórymi zabawkami, które są przewidziane dla dzieci w moim wieku. Ja tam zdecydowanie wolę zabawki mojej siostry Kamilki. Często bawimy się razem, choć nieraz zdarzają się nam wielkie kłótnie o zabawki. Kamilka mi je zabiera, a ja wtedy głośno krzyczę - taką mam metodą, nie zawsze jednak skuteczną.
Na razie śpię jeszcze w swoim łóżeczku, ale marzy mi się, żeby spać razem z Kamilką. Daję to do zrozumienia Rodzicom, kiedy wieczorem siadam bądź kładę się koło Kamilki w jej łóżku i nie chcę stamtąd wyjść. Mama mówi, że przyjdzie jeszcze na to czas, ale słyszałam, że boi się trochę o mnie, bo Kamilka w nocy strasznie kopie nogami...:)
Ostatnio Mama zaczęła się uczyć i chodzi popołudniami na kurs. Z tej okazji nauczyłam się słówka "kurs" i kiedy tylko widzę, że Mama ubiera się, to wołam "kurs", chociaż ona akurat idzie do sklepu. Przy wyjściu innych członków rodziny też próbuję tego słówka, co wywołuje wielki uśmiech na ich twarzy.
W ogóle jestem bardzo radosną dziewczynką i cały czas uśmiecham się do wszystkiego i wszystkich oprócz św. Mikołaja :) Nie mogę jakoś nabrać do niego przekonania, mimo iż przynosi mi prezenty. Kiedy tylko go widzę, to odwracam wzrok. Może z czasem to się zmieni.
Jest jeszcze jedna rzecz, której się obawiam - to potwór zwany odkurzaczem. Gdy Mama wyciąga go i szykuje do pracy, to ja uciekam, gdzie pieprz rośnie :) Co oni widzą w tym hałaśliwym urządzeniu?
Wiem, że już niedługo czeka mnie aktywny kurs nocnikowania. Słyszałam, jak Mama opowiadała, że wielkimi krokami zbliża się ten czas. Jak na razie traktuję siadanie na nocnik jedynie jako towarzyszenie Kamilce lub Mamie, z żadnym wymiernym efektem z mojej strony. Zobaczymy, jaka będzie ze mnie pojętna uczennica :)
Ostatnio dużo czasu poświęcam na doskonalenie mojego rysowania. Najbardziej w tej dziedzinie sztuki podobają mi się czynności związane z rysowaniem, a mianowicie wyjmowanie rysików z kredek. Cóż za ekscytujące zajęcie dla moich malutkich, zgrabnych paluszków :) Dla mnie duże kartki są jakby trochę za małe, więc ostatnio pozwoliłam sobie na wyrażenie mojego talentu na drzwiach i futrynie. Ale niestety, nie ma wolności słowa i myśli w tym kraju - od razu zostałam nakryta i pouczona!
Staram się być z dnia na dzień samodzielna i kiedy wracamy ze spaceru, lubię sama wspinać się po schodach na nasze trzecie piętro. Trochę to trwa, więc Mama czasem traci cierpliwość, szczególnie wtedy, gdy ma jeszcze zakupy w ręku. Ale chyba chce mieć samodzielne dziecko, no nie?
Z reguły jestem zgodną dziewczynką, ale jak mi się coś nie podoba, to zdecydowanym głosem mówię "yy...". Oprócz tego straszna ze mnie zazdrosna siostrzyczka. Kiedy tylko Kamilka jest na maminych kolankach, ja szybko tam idę i próbuję wszystkich sił, zarówno werbalnych i siłowych, żeby tylko Mama była dla mnie.
Każdy dzień rozpoczynam od pytania, czy już jest przygotowane dla mnie "am". Jak nie słyszę żadnej reakcji i nikt mnie nie chce wziąć z łóżeczka, to wołam "kupka" i wtedy ktoś niezwłocznie się pojawia. Jak więc widzicie, to naprawdę działa!
Kiedy w ostatnich tygodniach spadło dużo śniegu, miałam możliwość pojeżdżenia na sankach, a nawet zjeżdżałam sama z górki na pazurki. Jakie to były ciekawe przeżycia! Szkoda tylko, że zima trwa u nas tak krótko! :(
Będę już kończyła, bo mam do odkrycia jeszcze tyle wspaniałych rzeczy. Pozdrawiam i do następnego razu!
9 marca 2009 r.
|